wtorek, 24 lutego 2015

Thug Life

Dziś mam wolne od zajęć na mojej uczelni, (wprawdzie jutro będę tylko półtorej godziny na wydziale) więc postanowiłem, że zrobię sobie wpis. Fajna sprawa, problem w tym, że jak zwykle nie wiem o czym będzie. Myślę, że jakieś luźne przemyślenia będą spoko, zawsze większość osób lubiła tego typu notki.

Wczorajszy dzień był ciężki, ale mimo wszystko udany i fajny. Pobudka o 6 rano, zajęcia od 8 (4 godziny prawa, kill me) później okienko a nawet 2, była ładna pogoda więc poszliśmy z dwoma znajomymi na mały spacer (bez personaliów, bo może ktoś się obrazić, chociaż wątpię) wcześniej drobna partyjka w kakao makao. Dopiero o 17 wsiadłem do busa a w domu byłem po 18. Na przystanku czekała Weronika, trochę u mnie posiedzieliśmy, potem ją odprowadziłem, obejrzałem trochę TV i do spania. Dobra, starczy tej mojej prywatnej paplaniny. Czas na filozoficzne wypociny.

Wracając jednak do wczorajszego dnia, usłyszałem od znajomego, że w niedzielnej familiadzie padło pytanie o największe kraje świata. Ok, na początku Rosja, no wiadomo pierwsze miejsce. Jednak później zaczął się hardcore. Korea Północna, Ameryka Południowa, Anglia. Sami wybierzcie, która z odpowiedzi była najbardziej absurdalna. Niestety nie miałem przyjemności oglądać tego live, znalazłem jednak filmik na youtube, który potwierdza ogromną wiedzę osób studiujących dziennikarstwo. Chyba dobrze, że nie wybrałem tego kierunku studiów.

FAMILIADA

Doszliśmy do krytycznego momentu, gdy na telefonach trudniej jest wystukać cyfry niż litery. - zobaczyłem to zdanie dzisiaj na wiedzy bezużytecznej, jednak coś w tym jest. Może 90% rzeczy ssie, lecz czasami zdarzają się informacje wcale nie takie bezużyteczne. Mamy takie czasy, że głównie młodzież otoczona jest smartfonami, smartwatchami, i innymi smartproduktami. Jak byłem w gimnazjum, (bo jeszcze wtedy nie było określenia gimbaza/gimbus) to takie osoby, które miały takie rzeczy, można było policzyć na palcach jednej ręki, no góra dwóch rąk. Nie było insta, snapa, messengera itp, itd. Jak ja przetrwałem gimnazjum? Jak widać dało się. Może jednak starczy tego małego "hejtu" na wszelkie urządzenia dotykowe i nie tylko, technika idzie do przodu i trzeba się z tym pogodzić.

Ktoś tam dostał podobno z Polski Oscara, jakaś Ida czy coś, nawet nie wiem co to jest, trudno najwyżej wyjdę na ignoranta, chociaż jeżeli chodzi ogólnie o sztukę, to jakieś tam pojęcie mam. Tak samo chodzą słuchy, że film pisiont twarzy Greya jest przereklamowany, słaby i w ogóle tak go napompowali a w rzeczywistości to przeciętna produkcja. Ja tam polecam CzarneOwceShow.

Tytuł jest bez sensu, podobnie jak ten wpis. Dobra, kończymy na dzisiaj, bo co za dużo to nie zdrowo.

Klik

Pozdrawiam, Rydzu.

środa, 18 lutego 2015

Champions!

Zaczyna się faza pucharowa Ligi Mistrzów, więc dzisiejszym tematem będzie Champions League. Jest to z pewnością najważniejszy oraz najbardziej prestiżowy turniej, jeśli chodzi o piłkarskie rozgrywki klubowe nie tylko w Europie ale i na świecie. Kto nie ma ciarek na plecach słysząc ten hymn:

HYMN LIGI MISTRZÓW

Mój cover hymnu

Jest to pozycja obowiązkowa, dla każdego fana piłki nożnej, grają tam najlepsi piłkarze oraz najlepsze zespoły. Oglądałem każdy finał od roku 2005, czyli mam już ich 10 na koncie. Marzeniem każdego piłkarza jest zdobycie pucharu CL, chociaż nie trzeba wygrać tych rozgrywek, być wybitnym piłkarzem. (Ronaldo, ten z Brazylii, bo młodsi kibice mogą nie pamiętać, Ligi Mistrzów nigdy nie wygrał, podobnie jak Zlatan)

Ciężko jest mi wybrać najlepsze według mnie spotkanie Ligi Mistrzów. (ten format obowiązuje od 1992 roku, wcześniej był Puchar Europy) Zdecydowanie najlepszym finałem był ten z 1999 roku, którego oczywiście nie oglądałem, ale przebija on wszystkie na głowę, czyli Manchester United vs Bayern Monachium. W 90 minucie United przegrywali 0:1, ale to co się stało w doliczonym czasie gry, przeszło do historii futbolu. Zobaczcie sami:

FINAŁ 1999

Na sam koniec najładniejsze bramki, strzelone w tych elitarnych rozgrywakach:

TOP 10 GOALS

Pozdrawiam, Rydzu.

czwartek, 12 lutego 2015

Studia






Oficjalnie dziś skończyłem sesję, więc pojawia się tutaj obiecana notka o studiach. Mógłbym właściwie opisać je jednym zdaniem: ogólnie studia są fajne, gdyby nie sesja, zaliczenia i kolosy. Wiem jednak, że będzie to trochę mało i chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej. (zwłaszcza osoby, które te czasy są przed nimi) Wprawdzie studiuje dopiero jeden semestr, ale mam jakieś już doświadczenie, więc postaram się z nim podzielić. (tak dla przypomnienia - wydział zarządzania, zarządzanie publiczne)

Na samym początku wiadomo, że będzie ciężko i trudno - nowa szkoła (wyższa) nowe znajomości (chyba, że idziesz z jakimś znajomym, wtedy masz trochę łatwiej) nowe miasto. (tak jak w moim przypadku) Niektórzy jeszcze decydują się zamieszkać w akademiku (nie polecam, chyba że lubicie dużo pić i imprezować) lub wynajmują mieszkanie. (bezpieczniejsza opcja ale nie zawsze) Ja dojeżdżam busami, jak we wszystkim są plusy ale są też i minusy.

Co do rozkładu zajęć, pierwszy semestr był mega lajtowy (czwartek i piątek wolny, tyle wygrać) drugi jest nieco gorszy. No dobra, zdecydowanie gorszy, ale pewnie mogło być gorzej. Więcej przedmiotów, mniej wolnego i pewnie więcej nauki. Niektórzy wykładowcy są spoko (patrz podstawy zarządzania, gdzie na wykłady chodziło się z przyjemnością) inni zaś nudni, wręcz nużący. Ćwiczenia również niektóre ciekawe, inne nie koniecznie, układanie wieży z makaronu na pewno przyda mi się w życiu. Już ciekawsze było robienie kartek na urodziny, święta czy sylwestra.

Oczywiście czeka was coś takiego jak sesja 2 razy w roku, to coś takiego jak matura a że matura to bzdura to sesja, no cóż dokończcie sobie sami. Co do ludzi, z którymi jestem w grupie to muszę powiedzieć, że są... spoko! Wiadomo, jedni w moim wieku, jedni trochę starsi, jedni bardziej rozmowni, drudzy mniej (tak to ja, niech nie łapie was zdziwko) ale generalnie to "skład" mi się podoba i nie mam większych zastrzeżeń. Jak ktoś to czyta z mojego roku, to pozdrawiam!

Podsumowując temat, niektórzy mówią, że studia to najpiękniejsze lata w życiu, więc jak mi się powiedzie, to mam jeszcze trochę tego czasu. Dziś z paroma osobami byliśmy w dwóch lokalach, (mój pierwszy raz w ŁDZ, browar tak bardzo) no cóż, raz na pół roku można gdzieś wyjść i przy okazji poznać trochę miasto i nie tylko.

Co do obrazka powyżej, to chyba tak zrobię, bo ostatnio miałem każdy zeszyt do każdego i zostało mi sporo wolnych kartek. Nie wiem jak to będzie z następnymi wpisami, bo od poniedziałku zaczynam 2 semestr, ale pewnie coś tu się będzie pojawiać, nie wiem jak często, ale będzie, więc stay tuned. Mogłem tu jeszcze wstawić jakieś moje foty z wydziału, ale praktycznie ich nie mam, więc trzeba będzie to nadrobić. (no dobra, mam tylko dwie, ale już nie chce mi się wstawiać)


Pozdrawiam, Rydzu.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Gościnnie o nastolatkach by innaKarolina

Witajcie, Drodzy Czytelnicy Hacka Loken! Mam na imię Marta i przybywam do Was z bloga nastoletnie - pogadane. Jak już się pewnie domyślcie, piszę o NAS, o młodych ludziach, ale nie tylko. Jak na razie w blogosferze jestem raczkującym dzieciakiem i z każdego drobnego sukcesu cieszę się, jakbym dostała tonę ulubionych cukierków od babci. O czym dziś Wam pomarudzę? O Nastolatkach, oczywiście! Zapraszam!

Jaką opinię ma nastolatek? Albo jest fanatyczną fanką „Zmierzchu”, albo maniakalnym wielbicielem rurek. Nie, nie, nie, za taką laurkę dziękujemy!

A tak całkiem na serio…

Ostatnimi czasy przeprowadziłam dwie ankiety wśród moich znajomych na facebooku. Pytanie dotyczyło pierwszych skojarzeń ze słowem „nastolatek” i „nastolatka”. Co z tego wyszło? Spore pomieszanie obelg nieprzyjemnych i nieprzyjemnych do kwadratu. Ale, po co ja Wam o tym wszystkim w ogóle mówię?
Cóż, fakt, że superstarsi naukowcy i profesorowie mówią źle o nastolatkach jest jeszcze zrozumiały, ale, że WY SAMI TAK O SOBIE MYŚLICIE? O nie, tego przeżyć nie mogę, więc marudzę!

My po prostu siebie nie lubimy! Nie lubimy tego, kim jesteśmy, jak nas nazywają, jak jesteśmy postrzegani. Nasza wizytówka nie prezentuje się zbyt zachęcająco, a co najgorsze, nikt nie garnie się do tego, żeby coś z tym zrobić.

Założę się jednak, że TY, DROGI CZYTELNIKU HACKA LOKEN, wcale nie myślisz o sobie, jako o słodkiej nastolatce 11+, ewentualnie nastolatku w rurkach, który nie umie sobie przyszyć guzika. A jednak rozczaruję Cię teraz i wyleję na Ciebie kubełek zimnej wody. Myśli tak o Tobie dziewczyna, z którą układasz sobie przyszłość w snach, lub chłopak, za którym gonisz w marzeniach po wiosennej łące. Przykładów wymieniłabym CI jeszcze dość sporo, ale wydaje mi się, że sam zaraz to zrobisz.

Jest to oczywiście niezbyt dla Ciebie korzystna opcja, z którą niewiele możesz zrobić. Niestety, jeżeli chodzi o środowisko NASTOLATKÓW, ludzie zapomnieli o dewizie „Nie wrzucaj wszystkich do jednego worka”.  Ten mechanizm dość dobrze udało mi się opisać, w jednym z postów, przytoczę Wam fragment:

Nastolatki (tak, to o nas, dziewczyny) to takie twory, które pięknie dzielą się na dwie grupy.
(O podgrupach dziś nie mówmy.) Uznajmy, że jedna grupa jest dobra, druga choruje, ale da się ją jeszcze wyleczyć. Niestety to kaleka wydziela substancje, która nie dość, że niezbyt ładnie pachnie to dodatkowo wpływa na losy grupy zdrowej.

Efekt: NAWET, JEŻELI NALEŻYSZ DO DOBREJ GRUPY, TO POMYŚLĄ O TOBIE, JAKBYŚ BYŁA CHORA. PODZIĘKUJ SWOIM KOLEŻANKOM.
Cóż, akurat tutaj miałam na myśli tylko dziewczyny, ale niestety Panowie, Wy też macie ten problem.

Jest na to jednak lekarstwo, tylko, że Wy, drogie MŁODE KOLEŻANKI i drodzy MŁODZI KOLEDZY nie chcecie iść do apteki. Tylko, żeby udać się po pigułki, tabletki i syropy, trzeba mieć receptę. Znajdziecie ją właśnie, między innymi, na nastoletnie-pogadane!


Serdecznie dziękuję za ten gościnny wpis użytkownikowi innaKarolina - tutaj macie link do jej bloga, którego gorąco polecam nie tylko nastolatkom. NASTOLETNIE POGADANE